"SPONSOR" K.N. Haner
Z
K.N. Haner jestem od jej literackiego debiutu. Wiecie, że ją cenię.
Mimo, że w moich recenzjach zawsze się do czegoś przyczepię to
porostu ją uwielbiam jako osobę i autorkę. Widać, że to co robi
robi z pasją i sercem, a nie ma nic lepszego niż oddanie
czytelnikowi serca na papierze...
Dziś
przyszedł czas na Sposora. K.N. Haner wraca do korzeni. Po udanym
eksperymencie z New Adult przyszedł czas na erotyk.
To co zaczynamy?
Kalina
wiedzie niemal idealne życie. Ma cudownych rodziców, energiczną
rezolutną siostrę i wiele planów na przyszłość. Oprócz tego
nie wdaje się w relacje damsko-męskie, bo najnormalniej w świecie
nie ma na to ani czasu, ani ochoty. Wszystko się zmienia pewnego
dnia, gdy jadąc rowerem na uczelnię, wjeżdża w auto pewnego
mężczyzny.
Nathan
na pozór nie ma żadnych problemów. Pieniądze, własna firma i
wysoki status społeczny ułatwiają mu kontakty z kobietami. Nie
zależy mu jednak na stałym związku, ale raczej na spełnianiu
własnych zachcianek i fantazji. Nie spodziewa się, że
najzwyklejsza dziewczyna na świecie wywróci jego świat do góry
nogami.
Co
się stanie, gdy serce przestanie słuchać rozumu? Kalina i Nathan
będą błądzić w krainie niedomówień i niepewności, ale rodzące
się między nimi uczucie przyniesie nadzieję na lepsze jutro. Czy
to wystarczy, by Nathan zmienił swoje przyzwyczajenia? Może to
Kalina będzie dyktować warunki? W tej grze nie ma jasnych zasad, są
tylko najciemniejsze zakamarki miłości, która wbrew pozorom nie
jest prosta.
Autorka
pokusiła się o bazowanie na schemacie. On pewny siebie milioner, z
dość osobliwymi upodobaniami, ona skromna i niewinna
studentka...rzec by się chciało " Ale to już było..."
Kochani
nie dajcie się zwieść. Może i odnosi się wrażenie
powtarzalności pomysłu, ale detale
i sposób w jaki Haner posługuje
się słowem nadaje jej powiewu świeżości. Przyznam
się szczerze,
że czytając ją odnosiłam wrażenie, że to Kopciuszek dla
dorosłych i strasznie mi się to podobało. Uwielbiam tego rodzaju
"bajki", ale przeniesione do realnego życia. Idealnie
odrywają od rzeczywistości, cieszą i wzruszają.
Z
początku sądziłam, że będzie to prosty i banalny romans z
przewidywalnym końcem... kolejny błąd.
Autorka
nadała tej historii charakteru i pazura. Owszem to romans i erotyk,
ale czytelnik dostaje dramat, który daje tak bieg tej
historii. Autorka świetnie pokazuje wartość człowieka, wartość
pieniądza. Pokazuje świat bogatych i biednych - idealnie widać
rozwarstwienie i to ile człowiek znaczy bez pieniędzy czy pomocy
innych. Widzimy dramat osoby dotkniętej wypadkiem rodziny, który
pozbawia ją wszystkiego. Zmusza do refleksji - jak sobie z
czymś takim poradzić, jak iść dalej, ale przede wszystkim z czego
żyć, z czego się utrzymać, gdzie spać?
Karina
to bohaterka z kręgosłupem - ma swoje zasady moralne i to mi się w
niej bardzo podobało. Tylko ile człowiek może udźwignąć? Ile
może wytrzymać? Ile może być twardy?
Nathan
to również bardzo złożona postać. Centrum jego życia to matka i
biznes. Nie dopuszcza nikogo do siebie. Nie ma uczyć, nie pokazuje
emocji. Silny, niezależny, mający swoje upodobania. Zbudował swój
świat i ma swoje reguły, których nie chce łamać. Jego "związki"
to zawsze sponsoring. Robi to co chce, jak chce i kiedy chce.
Po
raz kolejny los pokazuje, że rządzi się swoimi prawami i to co
pozornie do siebie nie pasuje, tak naprawdę jest idealne.
Jestem
nią zachwycona i oczarowana. Widać, że autorka ją dopracowała,
widać jak ewoluuje i jej powieści są coraz lepsze językowo.
Bardzo podobała mi się narracja - z perspektywy obojga bohaterów,
ale w trzeciej osobie i do tego bohaterowie wracali swoim spojrzeniem
do sceny, która kończyła rozdział poprzedni. Taki zbieg dawał
poczucie głębi. Weszłam w skórę bohaterów,
przeżywałam ich emocje, rozterki, wątpliwości.
Sponsor
to górna półka tego gatunku! To nie pusty romans, a książka z
przesłaniem.
Zmusza
do refleksji, sprawia, że i czytelnik zadaje sobie pytanie: co by
było gdyby mnie coś takiego spotkało, poradziłabym sobie czy
wessał by mnie świat?
Widać,
że autorka czyta recenzje i wyciąga z nich wnioski, bo do Sponsora
nie bardzo można się przyczepić...
Oczywiście
nie byłabym sobą, gdybym nie miała uwag, a mianowicie przyczepię się
do zakończenia.
Po
pierwsze to był jakiś sprint. Szybko i po łebkach. Nie mogłam
uwierzyć, gdy dobiegłam do końca... Tyle się działo na tak
niewielu stronach.
I
sam koniec - to co się zdarzyło jest zaskakujące, owszem, a do
tego przykre i rozrywające serce, ale z kolei jest przewidywalna
kontynuacja... chyba, że K.N. Haner knuje coś niedobrego i wpuści
kostuchę do drugiego tomu... ale to temat na kolejną recenzję.
POLECAM
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz