"Łzy Tess" Pepper Winters
Gdy na rynku wydawniczym pojawiła się informacja o wydaniu książki „Łzy Tess” byłyśmy zaintrygowane nowym tytułem i opisem, który sugerował, że to świetna pozycja Dark erotic. Wydawnictwo Kobiece uwielbia zaskakiwać swoich czytelników, tym razem również bardzo zaskoczyło, bo takich książek nie czyta się na co dzień. Ale jaka była nasza opinia po jej skończeniu? Zapraszamy na recenzję w duecie.
JUSTYNA
Zaczynając
tą lekturę miałam ogromne nadzieje! Miałam ochotę na mocnego i
nieprzewidywalnego Darka. Na książkę, która tak jak "Bang"
albo "Zaginione laleczki" odciśnie się na mojej psychice
i zostawi ze szczekną na ziemi. Ale niestety rozczarowałam się, bo
ta książka obok darków tylko leżała i ewentualnie smyrała je
piórkiem.
Przyznam
szczerze, że pierwsze trzy rozdziały w ogóle mnie nie nakręciły.
Były nudne. Wymuszone. Naciągnięte. Takie nie w moim stylu. Brax
chłopak Tess, chce jej zrobić niespodziankę i zabrać na wycieczkę
do Meksyku. Ona oczywiście jest bardzo podekscytowana i na każdym
kroku pokazuje chłopakowi jak bardzo go pragnie. On, no cóż, by
nie użyć brzydkiego słowa, powiem, że jest
beznadziejnym ‘siuśflakiem’. Tess jest kobietą,
która marzy by jej facet zrobił coś więcej w łóżku. Marzy by
ją zdominował i chociaż raz wyszedł poza ramy swoich
przyzwyczajeń. Planuje go skusić do zabawy zaraz po przyjeździe do
hotelu. Ale coś znowu mu nie pasuje… i pyk czar prysł. Ich
wycieczka do Meksyku okazuje się być katastrofą, bo Tess zostaje
porwana. I w tym momencie (wiem, że to źle zabrzmi) dopiero zaczęło
się robić ciekawiej. Była akcja, ciągła walka, dosyć drastyczne
opisy i obraz widziany oczami porwanej kobiety. Dalszych losów nie
będę opisywała, bo nie lubię spamów. Powiem tylko, że było
różnie. Chwilami zastanawiałam się, czy Tess nie ma schizofrenii
? ;) Motała się, walczyła ze swoimi uczuciami i myślami do
swojego nowego Pana Q, żeby po chwili go nienawidzić... a
następnego dnia już się w nim zakochiwać. Co?! Jak?! Czemu?! A
propo Q – jedynie jego postać do końca mnie intrygowała, bo był
tajemniczy. Jego skrytość i surowość budziła moje
zainteresowanie – gdyby nie on… no cóż. Jedyny minus to Tess,
która nieustannie o nim myślała i szczerze jak dla mnie za dużo
było tego „Q” na metr kwadratowy książki ;) Chodzi mi o samą
częstotliwość występowania tej dużej litery ;)
Dobra,
podsumowując. Książka nie jest Darkiem. To bardziej BDSM, albo
erotyk z mocniejszymi scenami. Generalnie książka może się
podobać, ale czytelnicy liczący na mocniejszego kopa, rozczarują
się. Czyta się ją naprawdę szybko, tylko lepiej jej nie
analizować. Pomysł na książkę świetny, serio, ale albo
rybki albo....
Zabrakło
wielkiej kropki nad "i". Zakończenie mocne - gdyby cała
książka taka była.... no to ho ho! Poza tym jestem szczerze
zaintrygowana kontynuacją, ponieważ naczytałam się, że jest
mocniejsza od pierwszej…. Liczę na to, bo książki absolutnie nie
skreślam.
Polecam
osobą, które wcześniej nie czytały mocniejszych erotyków.
6/10
KASIA
Darki to u nas pozycja obowiązkowa i "Łzy Tess" też były na liście do przeczytania od bardzo, bardzo dawna. Słyszałam o niej od zachwyconych czytelniczek, naczytałam się recenzji na zagranicznych portalach. Byłam no cóż - napalona :D
Będę szczera i bezpośrednia - to było mega rozczarowanie... och, to było tak słabe.
Po
pierwsze i najważniejsze to nie jest DARK. Jeśli mamy kwalifikować
książki jako draki tylko dlatego, że jest tam porwanie i trochę
przemocy- no cóż myślę, że nie tędy droga. Owszem Tess zostaje
porwana, zostaje niewolnicą i owszem myśli, że ma swojego Pana.
Trafia do świata handlu żywym towarem, ale jeśli o mnie chodzi to
ledwie go dotyka. Bo musicie wiedzieć Tess jest w czepku urodzona i
tajemniczy Pan Q jest dla niej najlepszym wyjściem i wybawieniem.
Do
tego Pan Q poza tajemniczością nie ma nic z okrucieństwa,
psychozy, znęcania się. Odczuwa silną potrzebę dominacji i jest
rozdarty, ale to wszystko... on tak naprawdę nie robi nic złego
Tess. i powiem Wam szczerze, że to mnie bawiło bo autorka naprawdę
starała się "złamać" bohaterkę, sprawić by miotała
się i by poddała. Tylko problem w tym, że do tego nie użyła
Pana Q, a samej bohaterki. Przez to odniosłam wrażenie że
Tess ma problemy psychiczne i to co sobie roiła w głowie było
tylko i wyłącznie skutkiem jej przemyśleń. Pan Q nie maczał w
tym swych palców. Było to dla mnie strasznie słabe i nudne. Nie
powodowało mojego łamania się czy nawet zastanowienia.
Nie
miałam ciarek na plecach, jedyne co odczuwałam to może
irytację. Książkę doczytałam do końca bo bardzo intryguje Pan
Q. Byłam go ciekawa. Chciałam wiedzieć co skrywa jego czarna
dusza... czy słusznie czytałam do końca... spróbujcie się
przekonać sami, ja spolerować nie zamierzam.
Na kolejny minus tej książki działają sceny erotyczne... nudyyyy. Było mało, byle jak, bez polotu i nowości. nic spektakularnego i nic odkrywczego.
Na kolejny minus tej książki działają sceny erotyczne... nudyyyy. Było mało, byle jak, bez polotu i nowości. nic spektakularnego i nic odkrywczego.
Zdecydowanie
podkreślę to jeszcze raz- to nie Dark. Dla mnie to BDSM, ale też
nie z tych najmocniejszych czy najlepszych. Myślę, że tom drugi
będzie lepszy bo już bardziej osadzony w tym klimacie, ale jak
autorka sobie z nim poradzi - no cóż zobaczymy.
Nie
mogę polecić jej fanom Drak erotica - to nie jest pozycja dla Was,
ale może się ona podobać osobom raczkującym w tym temacie. Ja
zdecydowanie wymagam czegoś więcej od tego typu literatury. Patrząc
na nasze umysły – Justyna jest na poziomie Mega Hard ja lekko Hard
i to nadal zdecydowanie było za mało by mnie czytelniczo zadowolić.
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz