"365 dni" Blanka Lipińska
Nie
planowałam jej czytać - a przynajmniej nie w obecnym czasie. Jestem
zawalona książkami i recenzjami, do których blog się zgłosił,
wiec ta pozycja miała sobie czekać na luźniejszy czas...
Stało
się jednak inaczej. O zrecenzowanie tej książki poprosiła mnie
czytelniczka - chciała poznać moją opinię i czy będzie się ona
pokrywała z jej odczuciami - Droga Magdo i inne czytelniczki -
oto specjalnie dla Was przeczytana i zrecenzowana nowość od Blanki
Lipińskiej.
Laura
wraz ze swoim chłopakiem Martinem i dwójką przyjaciół,
wyjeżdżają na wakacje na Sycylię. Drugiego dnia pobytu – w
swoje dwudzieste dziewiąte urodziny, dziewczyna zostaje porwana.
Porywaczem okazuje się głowa sycylijskiej rodziny mafijnej,
szalenie przystojny, młody Don – Massimo Toricelli. Mężczyzna
kilka lat wcześniej przeżył zamach na swoje życie. Postrzelony
kilka razy prawie umarł – a kiedy jego serce przestało bić,
przed oczami zobaczył dziewczynę, a dokładnie Laurę Biel. Gdy
przywrócono go do życia, obiecał sobie, że odnajdzie kobietę,
którą zobaczył.
Massimo
daje dziewczynie 365 dni na to, by go pokochała i została z nim.
Ojciec
chrzestny w połączeniu z Pięćdziesięcioma twarzami Greya.
Kochani
nie jestem pruderyjna. Blog z początku miał ograniczenie
wiekowe +18 gdyż z początku recenzowałam gównie książki erotyczne.
Czytałam wiele, naprawdę wiele zarówno zagranicznych autorek jak
i polskich, ale uwierzcie mi - nic nie było w
stanie przygotować mnie na tą książkę.
Brak
mi słów, a jednocześnie moje myśli krzyczą w mojej głowie
i proszą o przelanie ich na papier - to jakieś
nieporozumienie. Już w pierwszym rozdziale miałam ochotę rzucić
książką w kąt i napisać do Magdy, że poprosiła
o zbyt duże poświęcenie. Mam ogromny problem by ułożyć dla was logiczne zdania i uzasadnić dlaczego tą książkę
uważam za GNIOT roku 2018.
Massimo
- wielki Don. Głowa sycylijskiej rodziny, mafiozo.
Bardzo przystojny, niby bezwzględny. W mych oczach mocno
groteskowy. Już w pierwszym rozdziale autorka dokonała zamachu na
moją kobiecość i na to jak postrzegam seksualność czy związki.
Masiimo gwałci w usta stewardessę. Ma ochotę by Pani
mu ulżyła- każe jej klęknąć i zrobić laskę. Jaki ona miała
wybór? Mogła powiedzieć nie? W tej scenie nie ma nic dla niej.
Jest tylko jego " potrzeba" jego władza, jego ulga -
PORAŻKA.
Przepraszam Was za dobór mych słów, ale inaczej się nie da. To było
wulgarne, okropne, a całe moje jestestwo krzyczało z
obrzydzenia czytając ten akt.
Kochani
- tak jak pisałam na wstępie czytałam wiele- czytałam erotyki,
czytałam książki poświęcone BDSM, czytałam Darki, czytałam
książki poświęcone klubom motocyklowym.
To nie są łatwe i grzeczne książki.
To nie są łatwe i grzeczne książki.
W
żadnej z nich nie było akceptacji dla gwałtu!!!! Kobiety
odbywające stosunki zawsze robiły to z własnej, nieprzymuszonej
woli i zawsze czerpały z tego przyjemność!! Jestem załamana zgodą
jaka płynie z tej sceny. To było tak okropne, że nigdy o tym nie
zapomnę.
Idąc
dalej - Massimo przeżył kiedyś śmierć kliniczną - tam w swych
snach widział swoją Panią ( okazuje się główna bohaterka) i ma
obsesje na jej puckie - całe swoje życie jej szuka, kazał
namalować obrazy, będąc z innymi kobietami wyobraża sobie,
że jest własnie z nią- swoją wyimaginowaną Panią... Na tym
własnie autorka opiera fabułę gdyż jak tylko widzi przebywającą
na wczasach Laure, która wygląda jak jego Pani - porywa ją i więzi
na 365 dni. Tu chciało by się powiedzieć cudnie - jest Dark - oj
nic bardziej mylnego.
Massimo
zmienia się w grzecznego i uległego kochanka, który będzie
czekał, aż ona mu pozwoli się dotknąć ( nie będzie czekał
długo bo już następnego dnia nasza bohaterka ślini się do jego
nagiego widoku). Z bohatera który ma być bezwzględny, gwałci
kobiety, jest mordercą zmienia się w grzecznego i potulnego
mężczyznę otumanionego wyobrażeniem kobiety ze swojej śmierci
klinicznej.... BOŻE.
Laura.
29 lat - osiągnęła w swoim życiu sukces- osiągnęła awans życia
- wdrapała się na Mont Everest kariery hotelowej by
stwierdzić, że się wypaliła. Rzuca wszystko, żyje z dnia na
dzień, 9 rano to dla niej środek nocy. Choruje na serce, ale
szampana doi niczym lemoniadę. Jest pełna sprzeczności i to
takich, które doprowadzały mnie do szału czytelniczego. Kochani-
ona została porwana w obcym kraju.
Życie
jej rodziny jest zagrożone ( jest szantażowana, że rodzinie stanie
się krzywda jeżeli nie zostanie) by na drugi dzień po porwani
marzyć o długim i grubym niczym jej nadgarstek penisie głównego
bohatera!!!!!!!!!!!! Kto o zdrowych zmysłach przechodząc taką
traumę by tak robił? To nawet nie kwalifikuje się pod syndrom
Sztokholmski - Miał być Dark - no cóż - nie wyszło.
I
to słownictwo - aż mi się udzieliło! Jest płytko, byle jak,
wulgarnie, obrzydliwie. Brakuje głębi, brakuje fabuły, brakuje
jakości i poziomu. To jest słabe.
Przyznam
się szczerze, że byłam ciekawa autorki - i to co mówi i jak
książka jest promowana - znalazłam stronę autorską i to co tam
zobaczyłam również mnie zniesmaczyło.
Ja
takiemu postrzeganiu seksualności mówię NIE. Jedyne z czym
się zgadzam to z tym, ze kobieta sensualna i seksualna trzyma faceta
w garści, ale ma ogromne znaczenie jak to robi, jak się zachowuje i
co mówi.
Oceniając
- mogłabym dać jej 1 gwiazdkę, ale tylko za okładkę. Jednak
oceniam tu książkę, dla mnie to 0/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz