"Bestia. Przebudzenie Lizzie Danton" L.A. Fiore


Gdy zasiadałam do tej lektury nie wiedziałam czego się spodziewać. Sam opis jest tajemniczy i nie jest w stanie jednoznacznie powiedzieć o czym będzie książka. W tym przypadku liczyłam na jakiegoś Darka, ponieważ opis sugerował dość ponurą tematykę:




Nazywają go potworem.
Zimne jak lód bladoniebieskie oczy prześwietlają cię na wylot.
Jest bezwzględny.
Jest okaleczony.
Jest niebezpieczny.
Żyje w zamku godnym baśni, ale nie jest księciem.
Jest bestią.
Jest brutalem.
Jest zabójcą.
Przeznaczenie sprawi, że nasze światy zderzą się ze sobą.
Nazywają go potworem, ale jest moim ocaleniem.





Zacznę od tego, że spodziewałam się bardziej złożonej i mrocznej historii. Dostałam dość prze kolorowany romans erotyczny, który koniec końców mi się podobał ale nie wywołał żadnych fajerwerków. Na plus jest sam początek historii, który bardzo trzymał w napięciu i wręcz fascynował… natomiast im dalej tym robiło się coraz bardziej słodko, a tempo nabierało takiego rozmachu, że czułam jakbym spadała z górki i tylko poznawała strzępy historii.

Ale może trochę o treści. Przedstawiona jest dwutorowo z perspektywy obu bohaterów, Brochana – tytułowej Bestii i Lizzie Danton.

Gdy w 1982 roku w Szkocji na świat przychodzi Brochan, a jego matka umiera podczas porodu, ojciec pełen nienawiści do tego, że chłopiec stał się powodem odejścia jego ukochanej, uprzykrza mu życie od samego urodzenia. Jego dzieciństwo to wręcz tortura, a okropieństwa jakie go spotykają za sprawą nienawiści ojca są wręcz niewyobrażalne. Młody chłopak rośnie w przekonaniu, że jest bestią, która jest odpowiedzialna za całe zło, które się wydarzyło przez sam fakt, że pojawił się na świecie.

Kilka lat później w Stanach Zjednoczonych na świat przychodzi Lizzie Danton. Owoc miłości i „niechcianej” ciąży, w której przebiegła matka próbowała wpadką utrzymać przy sobie bogatego ojca dziewczynki. Niestety związek nie przetrwał, ojciec zostawił podstępną matkę, a na dziecko łożył pieniądze. Niestety wredna matka, robiła wszystko by ukarać córkę za swoje niepowodzenie. Koszmarne dzieciństwo Lizzie zaczyna się komplikować, gdy matka wysyła ją do szkoły z internatem, w której jest bita i zastraszana. Ale dzięki sile woli i nowo odkrytej pasji, jej świat zaczyna nabierać barw i bohaterka po kilku latach ciężkiej pracy zostaje malarką.

Jak dochodzi do spotkania bohaterów? To niby zbieg okoliczności i przypadek, a za razem przeznaczenie. Lizzie zjawia się w Szkocji, by zapoznać się ze spadkiem, który dostała po zmarłej cioci. Najśmieszniejsze jest to, że wcale jej nie znała. Całe życie była przekonana, że oprócz matki nie ma nikogo.  Na domiar tego Brochan również zostaje wplątany w tą sprawę i losy bohaterów splatają się na jednej z wiejskich dróg szkockiego miasteczka Tulloch Croft, do którego przybywa bohaterka.

A teraz trochę moich odczuć. Na początku gdy ją zaczęłam byłam zachwycona! Wciągnęłam pierwsze 100 stron w oka mgnieniu. I chociaż początek książki był przepełniony tyloma negatywnymi emocjami, to czytałam dalej z gwiazdkami w oczach. Czułam ogromny żal do tych małych dzieci, które niczemu nie były winne a nie mogły zaznać prawdziwej rodzicielskiej miłości. Kibicowałam im, by los się odwrócił i pomógł w jakiś sposób odnaleźć własną drogę. Ale później już zaczęły się pojawiać małe schody, niestety coś nie do końca zagrało.

Bohaterowie byli dobrze wykreowani na początku. Naiwna i wrażliwa Lizzie świetnie kontrastowała w zimnym i zamkniętym w sobie Brochanem. Gdy coś między nimi zaskoczyło, pomyślałam „Oho będzie świetne spięcie, polecą iskry”! Ok iskry leciały, ale za szybko, były przerysowane i w pewnym momencie tempo tak przyspieszyło, że nim się obejrzałam był koniec. Po prostu liczyłam, że ta historia rozwinie się w innym kierunku, liczyłam na to, że Brochan będzie twardzielem i przede wszystkim liczyłam na jakiś mocny kryminalny wątek. Niestety tu rozczarowanie, bo zaczęło się robić zbyt słodko i cukierkowo.  

Co nie zmienia faktu, że książka stylistycznie jest bardzo dobrze napisana i wielu osobą może przypaść do gustu. Czytało się ją bardzo szybko i przyjemnie. Były wzruszające i zabawne momenty. Bohaterowie od młodych lat zranieni i złamani, walczą by uwierzyć w siebie i bliskich. Pragną wybaczyć i ruszyć dalej. Poza tym przepiękne opisy Szkocji, którą uwielbiam za krajobraz. Tutaj autorka oprowadza nas niesamowitymi ścieżkami po wielu zabytkach Edynburga i maluje piękne obrazy w naszej głowie. 

"Bestia" to zaskakująca lektura. Znajdziemy tu przede wszystkim smutek, żal i rozpacz. Poczujemy niemoc, ale jednocześnie będziemy szukali siły do walki. Będziemy nienawidzić złych bohaterów i tęsknić za tymi dobrymi, którzy odeszli i zabrali kawałek naszego serca. Pełen wachlarz emocji, który nie pozwoli nam się nudzić. 
Polecam.

7/10

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy

Copyright © 2019 Recenzje w duecie