"Dom Jętki" James Hazel

Uwielbiam, gdy tytuł książki zaintryguje mnie na tyle, że ilekroć Go zobaczę to mam ochotę już Go czytać. Tak właśnie było z "Domem jętki". Gdy pokazałam ten tytuł mężowi, zażartował czy chce go na ryby zabrać. Okazało się, że nie wiedziałam o tym, że jętki to świetne przynęty... mając w głowie coraz to ciekawsze pomysły na to, co może kryć książka, zabrałam się za jej czytanie... i co się okazało? :) Zapraszam na opinię :)



Charlie Priest były policjant, obecnie adwokat zostaje zaatakowany we własnym mieszkaniu. Włamywacz gorączkowo poszukuje pendrive’a, którego prawnik w ogóle nie posiada. Na szczęście udaje mu się wyswobodzić ale napastnik ucieka z domu. Dwa dni później  dowiaduje się kim był tajemniczy złodziej, ponieważ do jego biura przybywają ojciec i siostra ofiary. Okazuje się, że został on w brutalny sposób zamordowany, a  przy jego ciele odnaleziono wizytówkę Priesta, co doprowadziło rodzinę do spotkania z prawnikiem. Pojawia się więcej ofiar, wszystkie w dziwny sposób zaczyna łączyć jeden wątek. Kilka osób dostaje listy z martwym owadem Jętki. Charlie godzi się na to by wszcząć prywatne śledztwo w tej sprawie. Do czego go doprowadzi?

Dom Jętki” okazał się być bardzo ciekawym thrillerem. Początkowo nie potrafiłam się rozbujać, trochę myliły mnie retrospekcje, które sięgały aż 70 lat wstecz, do czasów po II Wojnie Światowej. Ostatecznie wszystko okazało się być niesamowicie uknutym planem, który przez te wszystkie lata kiełkował i rozrastał się do niebotycznych rozmiarów.


Trzecioosobowa narracja w tym przypadku okazała się niesamowicie pomocna, bo mamy wielu bohaterów i jeszcze więcej wątków.  Gdybyśmy mieli co chwilę skakać do myśli każdego z osobna, dostalibyśmy niezłej karuzeli w głowie. Jeżeli chodzi o postacie to nie mam jakiegoś faworyta, wszyscy według mnie zostali odpowiednio przedstawieni i nie wyróżniali się aż tak bardzo. Jedynie Charlie, który posiadał dodatkowy problem ujawniający się czasem na jawie mógł być dość intrygujący... ale nie został do końca wytłumaczony. 

Sam wątek i rozwiązanie okazały się genialne. Od 100 strony akcja zaczęła się powoli klarować i rozkręcać... ale dopiero po 200-nej stronie, gdy puzzle sprawy zaczęły do siebie pasować akcja nabrała takiego tempa, że nie potrafiłam się oderwać. Z niecierpliwością oczekiwałam rozdziałów z 1946 roku, by odkryć w końcu sedno tytułowej "jętki".

Bardzo dobry debiut! Jeżeli cała seria będzie szła w tym kierunku, to będę miała swojego ulubionego prawnika w literaturze :) jestem ciekawa jak dalej rozwinie się ta jego umysłowa przypadłość ;) Polecam bardzo i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i inne powieści tego autora.

7/10


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy

Copyright © 2019 Recenzje w duecie